ďťż

Elefantentreffen 2010

pepe1989 *
Jestem u Was nowy , ale nie dla Diabła i dwóch kumpli których ksyw nie pamiętam , a poznałem na elefancie. Ciekaw jestem Waszej relacji z drogi powrotnej , bo linkę mam zamiar odebrać osobiście od Was. Moja FJR-a była osrana ze strachu przed wywrotką , bo 300 km jechałem w śnieżycy ( myślałem o telefonie po busa ) . Ja kolanami omal nie zgniotłem zbiornika . Teraz mam 3 dni mycia motoru żeby się nie rozpadł z przeżarcia solanką . Mimo wszystko warto było i już wiem że chcę tam wrócić.

Pisanie trochę mi nie wychodzi (pierwszy raz jestem na jakimkolwiek forum )ale będę się starał


Powitać nowego koelge i pogratulować przygody

Jeden już dotarl. Czekamy na reszte i opowiesci dziwnej tresci
Siemacie ludziowie. Po raz kolejny udało się szczęśliwie powrócić.
Niedługo fotorelacja z wyprawy.
Tropik dla Ciebie specjalne podziękowania za linkę i flagę. Na szczęście moto dojechało o własnych siłach.
Siema Tropik
Miala wyjsc przygoda przez duze P a wyszla P R Z Y G O D A
pozniej napisze pare slow:) Bylo .... wyjatkowo:)


witojcie nazot chlopoki , mozna powiedziec ze sezon tego roczny to falstart .
a to wszystko dzieki wam ,dajcie obszerniejsza relacie wraz z zdieciami.
pozdrowienia dla tropika.
Falstart...a moze potwierdzenie tego ze mozna jezdzic caly rok:)

Czolem robaczki:)Fajnie ze dotarliscie calo-co nieco juz slyszalam, ale czekamy na wiecej i wiecej no i oczywiscie zdjecia:)::)Przygode to napewno mieliscie przez duze tery jak Diobel napisal-wiec rozgrzejcie raczki i do klwawiaturki zapraszam:))
Siemanko Tropik-widze ze chlopcy przyweizli cos wiecej oprucz zdjec i wrazen-nowa moto dusza w szeregegach serdecznie witamy:)
Napisz skad do nas klikasz:)

Buziaki rozrabiaki:)


Wlasnie wstalem , zjadlem sniadanie i wracam do rzeczywistosci. Ostatni tydzien byl pelen wrazen , chlodu , wszystkich warunkow drogowych jakich nie mozna spotkac wiosna i latem. Tegoroczny Elefant byl moim pierwszym a zarazem najbardziej ekstremalnym wojazem motocyklowym. Warunki nas nie rozpieszczaly , poznalem uczucie "ale masakra na drodze , gorzej byc nie moze..." nastepnie zobaczylem ,ze moze byc znacznie gorzej i jeszcze i jeszcze.... Innymi slowy, to co przerazalo mnie na poczatku nie bylo pozniej straszne bo zostalo wyparte czyms innym .
Jazda w temperaturze -10 nie byla wcale czyms niezwyklym , powietrze na kontynencie jest duzo bardziej suche i to lagodzi ten "chlodek" czyniac go bardziej milym ( Oczywiscie jak juz pozaklejalem wszystkie otwory wentylacyjne w kasku).

Wyruszylismy we wtorek o 17 , prom o 20 i Dunkierka . Pierwsze spanie w Brugge , tutaj Tadek pierwszy raz skrobal szron z kasku Oczywiscie podczas jazdy. Rano pobudka i pierwszy caly dzien drogi przed nami , bylo "troche" zimno, wiec owinalem sobie kalesony folia aluminiowa i dopiero zalozylem goretex. W Tadkowym motorku zabraklo pradu po drodze , wiec musielismy zjechac na bok i odpalic go z kabli. Jechalismy i stawalismy co jakis czas zeby sie ogrzac , napic sie kawy i rozmrozic gile.

W glowach mielismy nasz cel , nie liczylo sie nic innego , nie bylo innej opcji , kazde inne rozwiazanie byloby kleska.

Bylo juz dobrze ciemno i chlodno , na dodatek moje lewe jadro zmarzlo nie na zarty i tym samym podjelo decyzje "na dzis juz dosc". Zjechalismy do Koblenz na malutka stacje benzynowa , tam zagadalem z gosciem i dal nam namiary na spanie .
Dzien nastepny byl dniem, w ktorym przejechalismy moze ze 100km w sumie ... Za to spedzilismy jakies 10 godzin na stacji benzynowej .
W skrocie wygladalo to tak ze XT zaczela mocno klepac, no to zjechalismy na benzyniarnie . Podejrzenie padlo na alternator ktory byl wymieniony tuz przed wyjazdem , jednakze po glebszych ogledzinach padlo na zawory... i rozbieranie bajka na stacji . Jakiez bylo nasze zdziwienie , kiedy po sciagnieciu dekla glowicy okazalo sie ze 2 srubki + nakretki z regulacji luzow zaworowych ... zniknely.
No dobra ... w tym momencie wiedzielismy co tak klepalo , i fajnie ze srubki nie wkrecily sie nigdzie w tryby maszyny, wiec nie bylo jakos zle. Pozyczylismy wiadro ze stacji do ktorego zlecial olej z Yamahy , Tad sciagnal pokrywe od strony alternatora i zaczelo sie szukanie srubki , pomyslow bylo wiele , magnes wyciagniety z lampy i zawiniety w tasme byl chyba najlepszym. Duzo moglbym pisac, ale nie chce zanudzac was szczegolami typu skad wzielizmy silikon zeby uszczelnic silnik albo od ilu tirowcow pozyczalismy narzedzia. W miedzy czasie poznalismy dwoch niemieckich "zakapiorow" ktorzy tez jechali na zlot . Jeden z nich dal nam numer telefonu i powiedzial ze jak nie damy rady naprawic moto to on nas sciagnie do swojego garazu w poniedzialek i cos poradzimy .
Odpowiedzilismy, ze nie bierzemy innej opcji pod uwage jak naprawic moto i dojechac do celu , wiec wzielismy ten numer i umowilismy sie z gosciem ze zadzwonimi do niego jak dojedziemy na miejsce to sie piwa razem napijemy. Ten dzien na stacji byl rzeczywiscie dlugi i ciagle nie udawalo nam sie wylowic jednej nakretki , ktora ostatecznie zostala gdzies w silniku a srubke regulacji zaworu zabezpieczylismy przed odkrecaniem... super glue. Kiedy juz problemy techniczne zostaly opanowane , pojawila sie 3 Holendrow na stacji , ich cb 750 z koszem palila na 2 gary ... wiec Tadzio naprawil im moto . Warunki sie zepsuly i w ten dzien za duzo juz nie ujechalismy. Znalezlismy spanie i postanowilismy wstac rano o 5 i wyruszyc skoro swit.
Ruszylismy z samego rana , moze byla 6.30 , ujechalismy ze 20 km i warunki zaczely sie pogarszac , sniegu bylo juz calkiem sporo na autobanie , biorac pod uwage ze rano ruch tez nie byl mega duzy , nie bylo co liczyc na auta, ze troche przetra szlak.

„Gwiazdy jezdza po lodzie”

Zjedzamy na stacje z autobany , jest rano, jeszcze ciemno , Tad jechal z przodu i udalo mu sie bez problemu. Staralem sie nacelowac motor na zjazd odpowiednio wczesniej , oczywiscie predkosc mala , zero hamowania i nie przemyslanych ruchow manetka gazu , trzymanie bajka na maksa w pionie. Wpadlem w poslizg , raz na prawo , potem w lewo – powiem tylko ze slizgaly sie 2 kola , nie wyglebilem wtedy – ale wiedzialem ze to co robimy lezy daleko poza granicami rozsadku. Zatankowalismy bajki , szybka decyzja , jedziemy . Wlaczenie sie do ruchu w takich warunkach tez nie jest latwa sprawa ( Tad ??? Czy tam byly jakies latwe rzeczy??? I co to znaczy „latwe”) Tadzik wyglebil przy wjezdzie na autobane , bo juz zdarzylo sie oblodzic ( warunki szybko sie zmieniaja) .
Jedziemy dalej , jedziemy autobana , predkosc moze 30 km/h przed nami nic , nawet sladow kol!!! Zjechalismy na parking podlaczyc podgrzewane wkladki do butow w miedzy czasie przejechaly 2 piaskarki a za nimi sznur samochodow i tirow. Ruszylismy dalej wszyscy jechali powoli , byl jakis wypadek no i zrobil sie maly korek , Tad wyglebil wtedy po raz drugi , nie mozna bylo podniesc bajka bo byl lod i buty sie slizgaly... Za jakies 30 km takiej jazdy , warunki poprawily sie na tyle ze mozna bylo zaczac myslec o pierdolach  . Potem juz jazda droga numer 3 do chyba 111 zjazdu jak dobrze pamietam i od tego momentu zaczelismy juz czuc podniecenie zwiazane ze zblizajacym sie celem.

Dojazd do Loch

Loch to miejsce gdzie odbywa sie zlot jest polozone jakies 60 km na polnocny zachod od Passau . Wyraznie czulismy ze jestesmy blisko , zaczelsimy dostrzegac innych moto braci. Po drodze na zlot zatrzymalismy sie w jakims warsztacie gdzie Tad pospawal sobioe stopke do biegow a potem zahaczylismy o super market, gdzie zakupilismy wysokoprocentowa amunicje , a pani ekspedientka wykonala taki gest z zakladaniem rak tak jak to robi zmarzniety czlowiek ktory stara sie ogrzac i mowila ze w nocy ma byc minus 16 , posmialismy sie ... Droga na sam teren zlotu byla wisienka na torcie. Krajobrazy przepiekne , powbijane slupki ktore wyznaczaja krawedzie drogi w razie jak przysypie snieg , ktory byl tam naprawde w imponujacych ilosciach. Byl tez na drodze ,ale jechalo sie calkiem elegancko .

Zlot

Skrzyzowanie , jakis koles w kamizelce odblaskowej kieruje ruchem i wpuszcza bajki na zlotowa droge ,pada snieg, obok hayabusa i kolo ktory montuje lancuchy ( mialem wrazenie ze przyjechal z sasiedniej wioski) . Gadamy sobie z Tadem przez intercom ( tak ,tak korzystalismy z tego cudu techniki) . Robi sie ciasno , droga moze waska na 2.5 metra a na niej zaparkowane motorki. Gdzies czytalem , ze kolesie ktorzy zostawiaja tam motocykle , boja sie jechac ( z tych czy innych powodow) dalej i wola isc na teren zlotu. Tym samym widzialem paru kierowcow bmw gs 1200 jak pomykali kawal drogi z bagazami. Nagle mijam Holendra Barta , ktorego poznalismy dzien wczesniej na stacji benzynowej i dalej pykamy se dalej . Mijajac rozne dziwne pojazdy, wreszcie osiagamy cel , placimy za wjazd , spotykamy Mariusza na KTM i pakujemy sie na zlot.
Jechalismy , sobie coraz nizej i nizej zlotowa drozka w poszukiwaniu miejscowki na oboz. W pewnym momencie zostawilismy bajki i poszlismy z buta zobaczyc co jest kawalek dalej z obawy ze nam moto sie poturlaja na sam dol ( tak moi mili „poturlaja”)
Znalezlismy i z pomoca mniejsza lub wieksza innych motocyklistow udalo nam sie je zaparkowac. W moim przypadku wygladalo to tak ze zjechalem z gorki i wjechalem w zaspe po czym wstalem z motorka a on sobie tam stal
Dalej to juz odgarnianie lopata miejsca na namiot , sloma jako izolacja , sledzie wbijane mlotkiem etc.zabawa i poznawanie rasowych zakapiorow z roznych czesci Europy , mega klimat .

Nie chce mi sie rozpisywac na temat tego jak tam bylo w srodku , najlepiej jest to przezyc , zobaczcie sobie fotki – one oddaja jeden promil klimatu i 2 promile dobrego nastroju  Reszte trzeba przezyc samemu. .

Droga powrotna tez nie byla latwa ( znowu to slowo) nie chce sie rozdrabniac i was zanudzac , warunki byly kiepskie , opady , „gownolit” wszelkiego rodzaju lezacy na drodze , snieg , sniegowe bloto , lod , zamarzniete wysepki ubutegi sniegu etc. – nic nowego. Znowu dopadly nas warunki ze nie mozna bylo juz jechac dalej , stacja , hotel za 10 km , wiedzialem ze to bedzie ciezkie ... i bylo. W pewnym momencie jadac autobana owe 10 km mialem zmienic pas ale sie nie odwazylem , wiedzialem ze bedzie kupa jak najade na ten gownolit. Stracilem na chwile Tada w lusterku , intercom juz nie dzialal ( zalatwila go drogowa sol) ruch spory , ciemno. Zjezdzam z atostrady na Achen jade powoli do ronda ( skrzyzowania glownych drog) bylo z gorki , nie hamowalem , nie ruszalem manetki , staralem sie jechac w miare w pionie . W lusterku widzialem ze pierwszy samochod na szczescie jest dosc spory kawalek za mna . Final okazal sie taki ze nie wiem ktore kolo zaczelo sie slizgac wczesniej i wyglebilem . Wlansie w Achen szukalismy hotelu , zrobilo sie tak slizko ze nie dalo sie jechac , samochody mialy problem sie poruszac . Poszlismy na piechotke poszukac spania a potem wrocilismy po bajki i podjechalismy nimi do hotelu tyle ,ze chodnikami bo po drodze sie nie dalo , co nie znaczy ze chodniki nie byly sliskie

Moglbym opisac kazdy szczegol , kazda sekunde tej calej wyprawy. Opisac emocje na twarzach zlotowiczow , moglbym tak pisac i pisac... niestety nie odda to klimatu drogi i nagrody jaka jest samo uczestnictwo w zlocie.

Pozdrowienia dla Ciniasa co to na afrykowym forum se dziala , dla organizatora zlotu pingwina czyli Chopa – calej ekipy ze slaska , mojego imiennika Diobla , zakapiora z Irlandzkiej Husarii , Tropika ( gosc przyjechal FJR , posciagal plastiki i zrobil gmole , co by nie bylo duzych zniszczen – szacun dla niego i 3 tys. takich samych zlotowiczow).

p.s. Ktos kiedys powiedzial ze jak dojedziesz na elefanta , to juz nigdy nie bedzie za zimno , za slisko , nie bedzie juz zlych warunkow ani celu ktorego nie mozna osiagnac.
...to prawda

W glowach mielismy nasz cel , nie liczylo sie nic innego , nie bylo innej opcji , kazde inne rozwiazanie byloby kleska.



Tak wyglada moje moto zaraz po zaparkowaniu



serwisik na stacji i holenderskie "mlode wilki"



ten ziomus ma 83 lata i nie przegapil ani jednego zlotu ( ten byl 54)



relaks



slon



Pozniej wrzuce wiecej fotek na picase

Pozdro dla Henia
Taaaa 29-31.01.2010 elefantentreffen po tym wypadzie juz nic nie bedzie
takie jak przedtem... mialo byc fajnie , a tu sniezyce, wywracanie sie na oblodzonej autostradzie, rozbieranie silnika gdzies w zeszy i jeszcze mnie sie urwal jeden z kawalkow lancucha snieznego do du..y z taka zabawa
Wiem jedno tak byc nie moze...
Wiec na przyszly rok trzeba bedzie przygotowac mocniejsze lancuch i ogien na tloki ;p
Chlopaki GRATULACJE!!! REWELACJA!!! WARTE WSZELKIEGO TRUDU To ja sie pisze na przyszly rok, Marzka pewnie tez. Co Marzka? Buziole
Hej Tropik witaj na forum
Szacun. Dokonaliście Wielkiej rzeczy.
szacuneczek chlopaki, puki co to ja za cienki bolek na takie wypady, ale z takimi wariotami jak Wy to nie wykluczone że chętnie bym pojechał,jak już nabędę rozsądne moto.pozdr
to mowicie za rok powtorka??
R E S P E C T !
Ale czad !!!Masakra na maksa-przegladajac zdjecia mam wrazenie ze to...Alaska:) Superancko robaczki:)
Ej ziomus z 80-tka na karku zwalil mnie z nog-to chyba milosc od pierwszego...zdjecia -poprosze u numer telefonu:wink:
a tych dwoch na sianku...zupelnie jak Jasiu w Waliii-troche tylko inne otoczenie-ale pewnie bracia a conajmniej kuzynowie:)

Ej Kasienko za rok...oczywiscie...ale nie pojedziemy z chlopakami-nie nie nie....to oni pojada z nami:))

A tak poza tym Dioblo...ta Twoja Africa to fajniusia calkiem jest:)szkoda tylko ze taka wysoka....mosialabym wszedzie taborecik wozic....albo na wydluzenie nozek sie umowic:)

Ps.dobrze ze wrociliscie-cos sie zaczelo w koncu dziac:)..i Tolo sie znow pojawil-a tesknilo mi sie:)...ale Dareczka nadal nima

pozdrawiam cieplutko-buzia:)
Gratulacje i SZACUNEK Panowie!
Jak widać nie ma nieodpowiedniej pogody na motocykl, są tylko nieodpowiednio przygotowani motocyklisci! Chłopki potwierdzili tą terofie w 100% i szcunek im za to.

Fotki rzeczywiscie wygladaja imponująco, az mi sie narobił smak na taka przygode. Ale nic, młody jeszcze jestem i na pewno mnie to nie ominie

Szkoda, że nie dam rady wpasc do was na weekend, fajnie bylo by posluchac zimnych opowiesci w cieplym domku ze schlodzonym napojem

PS. Zajefajnie to Diobel opisaleś, chyba sobie przeczytam jeszcze ze 4 razy do snu. I tym samym na pewno oddales nam sporo wiecej tego klimatu niz tylko promil

Hej Tropik witaj na forum
Witam wszystkich Polich Bikerów . Zawitałem na Waszym forum ale nic o mnie nie wiecie . Więc to będzie tak :
Jestem ze Zgorzelca ( granica z niemcami )
Dosiadam motocykli od 27-lat ( ile mam ? policzcie sami )
Od dwóch lat mam FJR 1300 , zrobiłem nią 25 000 km i myślę nią polatać
Zawód stolarz.
Po tym zimowym rajdzie chyba stanie się to moim hobby. Jazda w te i z powrotem to prawdziwe wyzwanie , a pobyt tam to poezja . Dopięcie kosza z pewnością byłoby udogodnieniem , ale jak to mówią " co cię nie zabije to cię wzmocni " Wyzwaniem również jest doprowadzić motor do ładu przy minus 5 C.
Na pociechę tych którym się tam nie podobało powiem że ( z relacji 13-krotnego bywalca i to nie byłem ja) w którymś roku było 2m śniegu , a w innym minus 27stopni.
oj chlopaki, nie bylo tak zle, bo nigdy nie jest tak zle , aby niue moglo byc gorzej hehehe.
ale fakt jest taki, ze bylo super-extra-smerfastyczno-fantastycznie hehehe.
moje kilka slow o zlocie
Dioblik dawaj zdjecia
pzdr i do poczytania/zobaczenia

...ale Dareczka nadal nima


spoko spoko nawet jak mnie nie ma to i tak jestem;-)
przeprowadzam sie do plymouth i na nic czasu nie mam.
szacun koledzy pczyniliscie super wypad i rozslawiliscie nasze forum w germanii:-)
pozdro dla kolegi na KTM moj scurviel co dzien po nocach mi sie sni juz nawet myslalem zeby go odszukac i odkupic;-)
Siema
Wypadało by w końcu zapodać wersję wydarzeń na podstawie mojego aparatu

http://picasaweb.google.com/tadek.ntv/Elefantentreffen#

http://picasaweb.google.com/tadek.ntv/ElefantentreffenPrzygotowania#

więcej grzechów nie pamiętam...
Siemacie ludzie

Wrzucilem fotki na picase razem z Tadkowymi , sami rozumiecie to taki lansik;)

http://picasaweb.google.com/Dioblik/Elefantentreffen2010#
Diobol....niie jaraj sie:)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odchudzanie13.keep.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © pepe1989 *