ï»ż
pepe1989 *
Znowu popelnislimy pare kilometrow:) Zacznijmy jednak od poczatku. Rzecz miala miejsce w sobote wczesnym popoludniem, kiedy to wygrzewajac sie w promienach slonca pochlanialem kolejne rozdzialy niesamowitych historii gorskich Anny Czerwinskiej. W polowie zimowej proby zdobycia polnocnej sciany Matterhorn wszechogarniajaca cisze przerwal dzwiek telefonu. W sekundzie wrocilem to realnego swiata i "podnioslem" sluchawke.
Zadowolony glos oznajmil, ze z racji tak niesamowitej pogody ludzie z okolic Manchesteru zbieraja sie dzisiaj zeby razem wybrac pare zakretow, a pozniej swietowac urodziny Artura w opuszczonej przez wspollokatorow zagrodzie Marzki. Propozycja prawie nie do odrzucenia, ale tym razem asertywnie powiedzialem NIE Po paru chwilach moja nie zniszczalna nokia odezwala sie ponownie, tym razem Tadek CBR rozgrzany przez promienie slonca zachecal do wspolnej degustacji zupy chmielowej. Byl to projekt duzo latwiejszy do zrealizowania, aczkolwiek nie do konca mnie przekonal. Podczas krotkiej konwersacji padla rowniez propozycja symbilicznego grilla. Pomysl ten nie zostal odrzucony, aczkolwiek nie ustalilismy zadnych szczegolow. Oczywiscie wstepne informacje poszly juz w eter, ale jak sie okazalo czesc zgraji byla wlasnie w Peterborough i nie zamierzala tego dnia wracac do Londynu. Zalozylem ze grill umiera smiercia naturalna i postanowilem posmigac troszke po okolicy na rowerku, z tego "troszke" zrobilo sie 60km. W drodze powrotnej ku mojemu zdziwieniu natrafilem na grupe zolnierzy wjezdzajacych wlasnie do miasta. Kiler, Zebrowski i Johnson w zwartym szyku udali sie w nie znanym mi kierunku. Przez chwilke probowalem ich scigac, ale niestety godziny szczytu juz dawno minely i nie mialem zbyt wielu szans Krotko po tym jak dotarlem do domu telefon znowu rozbrzmial. Glos w sluchawce oznajmil ze jak zorganizowalem grilla to przynajmniej muglbym na niego wpasc po 45 minutach w wyprasowanej koszuli pojawilem sie na miejscu. Kielbaski szybciutko trafily na rusztowanie, a biesiadnicy ochoczo rozsiedli sie przy stole. Po paru chwilach jak bumernag wrocil do nas temat Manchesteru i rownolegle odbywajacej sie imprezy. Nie wiem jak to sie stalo, ale padla propozycja zeby zjednoczyc obie grupy na jednej plaszczyznie. Mielismy przeciez maszynki do teleportacji zaparkowane przed domem. Przez 15 minut tworzylismy rozne scenariusze, ale juz wtedy czuc bylo w powietrzu ze rodzi sie kolejna przygoda. O godzinie 22:45 zapadla decyzja, JEDZIEMY! Jeszcze tylko trzeba sie przebrac, skoczyc po bawola, szybko spakowac, zatankowac... godzine pozniej w zwartm szeregu, gotowi do boju przedzieralismy sie przez zakorkowana (sic!) 406. Wydostac sie z miasta !! Puste autostrady i kiler z klapnietymi lusterkami gnajacy 170km/h dodawal zabawnego akcentu tej niesamowitej wyprawie. Przed godzina 2:00 zadzwonilem do Diobla, zeby wyciagnac od niego adres, niby pod pretekstem ogladania zdjec z satelity. Mielismy juz adres i jakies 80mil do pokonania. Okolo 3:00 dotarlismy do celu, ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich biesiadnikow (szczerze, ja tez bylem zdziwiony ) Integracja trwala do bialego rana, po czym nastal czas ciszy przed sniadaniowej. Zapach przepysznej jajecznicy postawil wszystkich w gotowosci do zwijania asfaltu na rewelacyjnych zakretach Cat and Fiddle. W Matlock zatrulismy sobie watroby wybornymi hamburgerami i skatowali zaladki smakowita rybka. Przyszedl czas rozstania, sciski piski i w droge po to by w nastepny weekend spotkac sie ponownie na johnsonowych urodzinach Wielkie dzieki lobuzy! Fajnie bylo doswiadczyc kolejnych 400mil w Waszym towarzystwie tak jak juz Wam mowilem, wy wszyscy jestescie... pojednani:) to bedzie pierwszy rozdzial w mojej ksiazce, "Podroze z Jaskiem" hehe!!!Jasiu gratulacje pieknego poematu, ale tak nawiasem mowiac to ksiazke trzeba nazwac inaczej-nie badz samolubny Tak wogole to dzieki dla wszystkich za odwiedziny-fajnie bylo was znow zobaczyc!!! Dom moj nie ucierpila zbytnio-wiec wspolokatorzy beda mieli do czego wraca :wink:tylko jakos ostatnio ktos cos wspominal ze pomyje mi podlogi....???Do zobaczonka niebawem pozdrawiam http://picasaweb.google.com/jasiu.jasiorex/PoprostuWeekend200908# fotoski Dobre fotki jak nic Najbardziej podoba mi sie lady Horus Kolejny dobry weekend i mozna tylko dodac ze tym razem nagroda za "najtwardsza dupe wypadu" przypada Kilerowi i malzonce. Z tego co wiem to pokonali traske Londyn - Peterbourogh , Peterbourogh - Londyn , a nastepnie Londyn - Manchaster -Londyn. No i oczywiscie to co razem nawinelismy . Kiler uznanie dla Ciebie , ale Lozysko w glowce ramy naprawde moglbys sobie wymienic a lagi sa suche ,ale oleju w srodku tez nie ma Poswiec bzykowi troche czasu a bedzie jezdzil dluzej:) Zastanawiam sie gdzie sa granice tego wszystkiego i jak zrobic zeby wkoncu posiedziec w weekend w domu? W kazdym razie w ten weekend urodziny Johnsona i znowu wzmozona aktywnosc na trasie powiedzmy umownie Gora-Dol. Bylo jak najbardziej fachowo http://picasaweb.google.com/Dioblik/CatEndFidlleMatlockEtc# Jasiu z odzialem dojechali w nocy a dzien wczesniej dziala sie inna historia. Po zrobieniu tej fotki ( jakies 5 minut) Polowa z nas zostala zatrzymana przez policje . Na szczescie policjant byl motocyklista i puscil ekipe dalej. Osobiscie widzialem sytuacje w lusterku i prawde mowiac srednio chcialem sie zatrzymywac i czekac na niewiadomo co Na zdjeciu widac paru zolnierzy z Manchaster i okolic. ....i coz wlasnie wtedy zdobyla bym pierwsze punkciki-hehe!!!Trzeba pzyznac ze pan policjant byl bardzo wyrozumialy-tyle wykroczen na raz to chyba nigdy jeszcze nie slyszalam, a co za tym idzie punktow pewnie bylo by z 15 a nie 3....tak czy siak to wszystko wina Horusa i tego sie trzymajmy!!!!!! Tu sa fotki ode mnie http://picasaweb.google.com/Marzkag/UrodzinyArturaITakieTam# pozdrawiam Umowmy sie,ze przygoda z policja to nie byla wina Horusa tylko dziki Horusowi zakonczyla sie milo i przyjemnie!! Co do Waszego przyjazdu do M'cru to tak jak mowil Jasiu-Wy wszyscy jestescie pojebani... !! !! Pomarancza jeszcze udawal,ze nie jedzie do M'cru i ze wlasnie ma 300 metrow do domu i idzie spac !! Spac nie poszedl,a 300 metrow bylo do domu,ale Marzeny !! No i Rychu tez byl niezly,bo mial w sobote kawalek z nami wrocic z Cat'n'fiddle ,a skonczyl z nami na imprezie do niedzieli!! To co? Widzimy sie w Londynie?! Coz, olej w lagach juz jest, tereaz by wypadalo uzupelnic go we lbie. Czy ktos wie jak? Swego czasu imc Onufry Z. mial na to dobry przepis, wiazalo sie z piciem, hehe. A lozysko w glowce ramy tez bedzie wymienione. Co ma wisiec nie utonie. Dzieki za kolejne mile chwile, szkoda, ze nie wszyscy dali rade (Johnson&Zebrowski) ale to tylko o nich dobrze swiadczy-nie wszyscy jestesmy po*ni. Oto link do fotek http://picasaweb.google.com/duliusz.73/3WeekendIXS?authkey=fj3NVBXMGR8# Pzdrv! jak zwykle nikt mnie nie zaprosil;-( pewnie znowu powiecie ze to sponton ale spoko wiem ze mnie nie lubicie i ciagle gadacie o incydencie w man. jak sprzedam dom nikogo z was nie zaprosze kupie sobie zubrowke i wypije sam. jak zwykle nikt mnie nie zaprosil;-( pewnie znowu powiecie ze to sponton ale spoko wiem ze mnie nie lubicie i ciagle gadacie o incydencie w man. jak sprzedam dom nikogo z was nie zaprosze kupie sobie zubrowke i wypije sam. Ja mam dobra wymowke!! Zorientowalem sie,ze jada o 3:47 nad ranem,gdy Pomarancza sciemnial mi przez telefon,ze trzeba byc pojebanym,zeby jechac do Manu o tej godz, a ja jestem tym bardziej pojbany,skoro uwazam,ze oni naprawde jada... i...przyjechali !! Oj Daro-bo to byl spontan!!!Taka nieplanowana impra wyszla sobie ...ale tak czy siak Man mozesz zawsze odwiedzic-zapraszamy!!!a o incydencie juz prawie nikt nie pamieta-coraz zadziej nawet o nim w gazetach pisza zapanowala cisza..... Prawie połowa z tej ekipy "doleciała" w połowie Szkoda że rysiu nie ma netu... Prawie połowa z tej ekipy "doleciała" w połowie Szkoda że rysiu nie ma netu... Ale za to Rychu jest informowany na bierzaco... |