pepe1989 *
Pretekstow na wyjazd bylo kilka, ale glowny zakladal, ze pomimo upalnej pogody w UK - w Europie ma byc jeszcze cieplej (w sam raz jak sie ma czarne skory i kask). Bilety kupione z dnia na dzien i wio.
Nie wiem skad i na podstawie jakiego wzoru matematycznego obliczylem, ze potrzbuje 3h na dotarcie z Cambridge do Dowera, 210km. Prom o 8:25, wiec wyruszylem o 5:15. Ku mojemu zdziwieniu zajelo mi to wg gpsa 1h:25min i 18 litrow paliwa (9l/100km!!!, gdzie normalnie mieszcze sie w 4.5 ). Szeryf tez dociera przed czasem - wiec logujemy sie na punkcie widokowym nad portem. Szeryf lansuje sie rozmowa telefoniczna przez telefon niestacjonarny i kanapkami z szynka. Ja odpowiadam lansem braku dokumentow pojazdu i tylnych klockow. Przejezdzamy do portu. Mnie zawsze ponosi w portach na tych pustkowiach asfaltowych - i tym razem rowniez. Za co dostaje nagane slowno/wzrokowa od ciecia. To mu wytlumaczylem, ze myslalem ze tamta biala linia to meta i dlatego wchodzilem 90mil, na kolanie po pasie dla autokarow. Przypinaja nas pasami do podlogi i idziemy zrec i sie wyprozniac, gdyz godzina poranna temu wlasnie sprzyja. Dobijamy do Francji i starym zwyczajem ino jak najszybciej stamtad pryskamy. Szukamy hotelopubu Groenedijk... Nie znajdujemy. Trafiamy do miesnego - tez jest dorbze. Jest klimatyzacja i zapach wedlin - swojsko. Nie spuszczajac oka ze schabu bez kosci pokazuje wizytowke wedliniarzowi. Ale on nichuchu po angielsku (zreszta jak polowa polskich emigrantow). Przychodzi w koncu klient po peto kielbasy i proponuje, aby za nim jechac, to pokaze gdzie hotel. Jestesmy! Pasujemy do klimatu miejsca. Raz, ze mamy Vki, dwa sa kroliki na trawniku, a my lubimy kroliki (i schab tez). Prosimy o szklanke lokalnego. Wybieramy (z 4 propozycji) piwo z 'cherry' w nazwie. Pijemy. Kurde, jak to jest piwo to ja jestem yeti. Normalna wisniowka za 4.75pln z minerlana wymieszna niewstrzasnieta. Robi sie cieplo, wisniowka dziala, nie chce nam sie dalej jechac... Ogladamy hotel i ujmujemy go w planie na wyjazd w Alpy - why not? Klimat jest. No i moturem mozna po recepcji jezdzic (bezkarnie w tym przypadku). Zbieramy sie i robimy pyntelke po Belgii z 200km. Jemy jakies lody, na jakiejs starowce w jakiejsc knajpie - pyszne. Wracamy na 90% mocy, bo prom ucieka. Lapiemy prom, dorsza z frytkami za ogon i moralnego dola - ze chyba za starzy juz jestesmy na motocykle. Dobijamy do UK, tankujemy droga benzyne, wtykamy korki w uszy i rozjezdzamy sie, kazdy w swoje hrabstwo. I poco nam ten wyjazd...? W tle Dower, na drugim planie Szeryf z aparatem. Motohotel Recepcja Cela Przy szklanecce lokalnego Knajpa Plemniki na motory! |